Zarządzaj znajomością: Józef Djaczenko
Dodaj do znajomych: Józef Djaczenko
Przestaniesz widzieć co ocenia i o czym rozmawia ta osoba.
Od kiedy pamiętam, Lech jeździł do Chorzowa po srogie lanie. Niezależnie od tego, czy był ligowym kopciuszkiem, czy walczył o tytuły, na Cichej z reguły przegrywał, a pozytywne wyniki, takie jak remis, były wyjątkami potwierdzającymi regułę. Zwycięstwa zdarzały się niezwykle rzadko. Dopiero ostatnie lata przyniosły odmianę, a w 2010 roku wywalczone rzutem na taśmę zwycięstwo otworzyło drogę do mistrzostwa. Potem szczęśliwa dla Lecha okazała się wysoka porażka na pożegnanie Bakero. Bez niej władze klubu pozwoliłyby Baskowi jeszcze dłużej demolować drużynę, kompromitować klub.
Lech długo obrywał od Ruchu na wyjeździe, ale właśnie on zapisał się w kronikach chorzowskiego klubu. Sprawił mu największe w historii lanie na jego zabytkowym stadionie. 5:0 to była istna demolka, a wynik mógł być jeszcze wyższy. W pierwszej połowie Lech zdobył tylko dwie bramki, ale w drugiej mistrzowsko wykorzystał bezmyślne i bezładne ataki miejscowych wyprowadzając groźne kontry. Gdyby piłkarze Lecha grali trochę mniej niechlujnie, gdyby częściej podawali do dobrze ustawionych kolegów, dołożyliby jeszcze ze trzy bramki, a wtedy wyjazdowy pogrom byłby rekordowy. #Lechowy2016